Jakoś dawno nie było nic na temat filmów. Ostatnio słuchałam Charlotte Gainsbourg na YT i doszłam do wniosku, że będzie to któryś z filmów Larsa von Triera z jej udziałem.
Wybrałam Melancholię. Drugi z trzech filmów von Triera rozkładających na czynniki pierwsze depresję (Antychryst, Melancholia i dopiero powstający Nymphomaniac).
Film składa się z dwóch części, nazwanych imionami głównych bohaterek filmu. Są to siostry- Justine i Claire.
Pierwsza część opowiada o ślubie Justine i początkach pierwszej ze znanych nam melancholii- tej w nas, o kryzysie, bólu istnienia, taki romantyczny weltschmerz, który przechodzi Justine. Wszystko, co ma jest kruche i niepewne. Jej życie nie ma żadnego głębszego sensu, nie ma celu.
W drugiej części filmu pojawia się kolejna Melancholia- planeta, która zbliża się do Ziemi. U większości powoduje paraliżujący strach i niemoc, ale dla Justine jest tym, na co czekała. Wybawieniem, celem.
Z kolei Claire (Charlotte Gainsbourg), im bliżej zderzenia Melancholii z Ziemią, przechodzi coraz większy kryzys, jest w rozpaczy, nie może się pogodzić z nieuchronnym końcem. Ma wiele do stracenia- dziecko, męża, spokojne życie.
Film, pod względem wizualnym zachwyca. Początek wygląda jak ciąg przepięknych obrazów, jest bardzo delikatny, romantyczny. Jak cały film. Intymny, cichy, piękny.
Zachwyciło mnie wykorzystanie w filmie Preludium do "Tristana i Izoldy" Wagnera.
Obejrzyjcie trailer, świetnie oddaje klimat filmu.
no proszę, w życiu bym nie skojarzyła melancholii z apokalipsą ;) Trzeba będzie obejrzeć ;)
OdpowiedzUsuńGeniusz von Triera;)
UsuńMuszę obejrzeć :)
OdpowiedzUsuńzapowiada się świetnie :)
OdpowiedzUsuńz przyjemnością obejrzę ;)
Piękny obraz w filmie to podstawa :)
OdpowiedzUsuń